Ignacy Loyola

Kategorie: Godni naśladowania

W domu rodzinnym kuracja lecznicza

Hiszpanie od nowa składali mu nogę, ale także nie najlepiej im się powiodło.

24 czerwca przyjął sakrament namaszczenia chorych – w dzień sw Piotra i Pawła lekarze stwierdzili że powinien umrzeć – noga ropiała, na jego życzenie była łamana jeszcze raz.

Kiedy po wielu dniach odwinięto bandaże okazało się że pod kolanem wystaje żywa kość – kazał tę kość spiłować a potem dać na wyciąg – wszystko to było bardzo bolesne. Miał bardzo silne rojenia senne, tak że mylił je z rzeczywistością – we wrześniu spróbował zwlec się z łoża.

Jego brat Marcin wrócił z wojny Francuzi zostali wyparci z Pampeluny.

Inigo opiekowała się żona brata Magdalena Araoz – Po latach w modlitewniku miał malutki malowany obrazek Madonny, wydawało mu się często, że ma Ona twarz Magdaleny – zakleił więc tę twarz. Miał w tym czasie wizję Matki Bożej z Dzieciątkiem, jego pokój napełnił się Jej milczącą obecnością - od tamtej pory nie dał przyzwolenia na pokusy cielesne.

Miał też całe tygodnie na czytanie dwóch pobożnych książek „Żywot Pana naszego Jezusa Chrystusa” Ludolfa Saskiego - kartuza i trzynastowieczny Kwiat Świętych (inaczej Złota legenda Jakuba de Voragine) Pod wpływem tych lektur, poruszony określaniem niektórych świętych mianem „rycerzy Boga” postanowił, że wyruszy do Ziemi Świętej. W książce Ludolfa Saskiego książce Ludolfa Kartuza użyte było słowo jezuici - w chwale niebieskiej będą tak nazwani tzn ocaleni mocą Zbawiciela.

Kika razy w tym czasie był w kościele w Burgos, gdzie pochowani są królowie Kastylii. Utkwił mu w głowie cytat z Guigues:

„Nie zostałeś stworzony, byś był widziany znany kochany podziwiany czy chwalony, lecz by widzieć, znać, kochać, podziwiać i chwalić Pana”. Zapragnął być kartuzem. W końcu obmyślił plan swojej pielgrzymki.

 

Pielgrzymka

luty 1522- wyjazd z Loyoli do Nawaretty. Wyruszył na mulicy. Od dnia w której opuścił rodzinną miejscowość biczował się każdej nocy, najpierw udał się po zaległy żołd do Nawarry, z początku towarzyszył mu brat Pero. Skarbnik księcia Najery napisał mu co prawda, że nie ma dlań pieniędzy, dopiero po interwencji wicekróla Nawarry, kt|óry chciał Ignacemu dać urząd namiestnika, na co ten się nie zgodził, pieniądze otrzymał.

Po drodze odbył całonocne czuwanie przed Matką Bożą z Aranzazu – jej złożył ślub czystości.

Miał zamiar dokonywania wielkich dzieł i czynów.

Potem ruszył do opactwa benedyktyńskiego Montserrat (z XI wieku) jedno z najsłynniejszych w Hiszpanii miejsc pielgrzymkowych - musiał doń przebyć 600 kilometrów.

W drodze spotkał Maura z którym wdał się w dysputę o Matce Bożej, myślał nawet o zabiciu niedowiarka, powierzył „decyzję” swojej mulicy, w zależności od tego w którą stronę skręci. Maur przetrwał...

W Igualdzie kupił wór pokutny, kostur pielgrzymi z tykwą na wodę.

 

21 marca w święto Benedykta dotarł do Montserrat, było tam wówczas wielu pielgrzymów.

Wyspowiadał się z całego życia u don Chanona mnicha francuskiego wiodącego surowe pustelnicze życie. Choć nie od razu, mnich dał Inigo jeden dzień na przygoowanie sumienia i zaprosił go do opactwa, lecz Inigo nie skorzystał. Swoją spowiedź napisał. Na pierwszej mszy w Montserrat, w dzień Zwiastowania, o drugiej w nocy, przyjął komunię św. Uczył się od Don Chanona, którego nie potrafił objąć schematami. Mnich odradził mu pójście do Jerozolimy. Polecił mu dominikańską Manresę. Żeby tam odpoczął i przeczekał zagrożenie dżumą. Wręczył mu książkę Cisnerosa o etapach życia duchowego.

Inigo odział wór pokutny swoje szaty oddając żebrakowi, ściągając nań podejrzenia o kradzież - wieści o jego czynie obiegły całe Montserrat.

Wyruszył do Barcelony, skąd chciał odpłynąć do Ziemi Świętej. Cała akcja została przez niego podpatrzona w romansie o Amadisie z Gauli.

Bolała go jednak noga. Za namową Agnieszki Pasqual, kobiety z Montserrat, zatrzymał się w szpitalu w Manresie. To ona zatroszczyła się o utrzymanie Inigo.

 

Manresa

 

Inigo Loyola zamieszkał u pewnej wdowy w sędziwym już wieku, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. W Barcelonie, będącej celem wędrówki panowało morowe powietrze, trzeba było przeczekać. Często też przebywał w samotności w jaskini Cardoner.

 

Z początku trzy razy dziennie się biczował i spowiadał się raz w tygodniu, długo uważał się za nieudacznika z Bożej łaski. Doskwierało mu poczucie stanu grzechu - dziesięc razy dziennie odprawiał rachunek sumienia.

W pewnym momencie inny niż zawsze spowiednik nakazał mu ufać w Miłosierdzie Pana i z wyprzedzeniem go rozgrzeszył. Po tej spowiedzi powróciło wrażenie porządku, poukładania.

Ogarnęło go cudowne milczenie, tak jakby przemknęła bryza, jakby podobna do osoby. Modlitwa zaczęła płynąć z jego wnętrza – ze łzami odpływały wszystkie jego bolączki. Taki stan przeżywał wielokrotnie. Była to wizja człowieczeństwa Jezusa. Później, w dalszym życiu, już poza Manresą miał podobne wizje z udziałem Matki Bożej.

Doświadczył też szczególnego niewerbalnego poznania spraw duchowych, odnoszących się do wiary i wiedzy, tak głęboko i prawdziwie że gotów był za nie oddać życie, doznał przemiany umysłu. Nauczył się też rozpoznawać niejako mistyczny obraz Szatana.

Kiedy raz zaniemógł i zmogła go gorączka, poczuł silną myśl że oto on jest sprawiedliwy i święty. Z całej siły odepchnął ją jako pokusę, nakazał też tym którzy go wtedy odwiedzali, aby przypominali mu o fakcie bycia grzesznikiem Jeszcze dwa razy co najmniej w tym okresie był bliski śmierci.

W Manresie przebywał w hospicjum św Łucji, potem u Dominikanów gdzie dano mu celkę. To wówczas zaczęło szwankować mu zdrowie, nabawił się na całe życie niewiadomego pochodzenia bólów żołądka i kamieni żółciowych, przestał dbać o dłonie i włosy, chodził bez czapki, zaczął żebrać – było to całkowite zrzeczenie się szlacheckiej dumy – stracił ją, a zyskał wolność i odwagę.

 

Także w Manresie nabrał pewności, że reguła Kartuzów nie jest jego drogą, oraz nabrał przekonania że powinien apostołować. To tam powstał zręb Ćwiczeń duchownych. Są one metodą, nie lekturą duchową. Nie jest to książka dla wykonujących ćwiczenia, ale dla prowadzących je.

Książeczka ta kodyfikuje i systematyzuje całą tradycję chrześcijańską. Napisana została stylem podręcznikowym. Ćwiczenia powinny trwać minimum 4 tygodnie (między zasadą pierwsza i fundamentem a kontemplacją dla uzyskania miłości) - doznania Inigo były źródłem. Trzeba jednak pamiętać, że przedkładał on odżywczy sen nad mistyczne wyżyny.

Mieszkańcy Manresy prześcigali się, by móc wspomóc Pielgrzyma, pokochali go.

 

Biografowie wyróżniają yrzy etapy pobytu w Manresie:

a) równowaga ducha i spokojna radość (4 miesiące)

tu czytał „Naśladowanie Chrystusa” Tomasza a Kempis – którą nazywał najwyśmienitszą spośród ksiązek duchowych

b)skrupuły, kuszenie i męki wewnętrzne

c)zachwycające oświecenie

Tomek Zbrzezny